piątek, 16 czerwca 2017

OKNA ZE SZPROSAMI - JAK? GDZIE? ZA ILE?

Witajcie!

W związku z postępującymi pracami wykończeniowymi, podjęłam decyzję o przeniesieniu publikacji na mój główny blog whitegreypastels.blogspot.com W innym wypadku musiałabym dublować artykuły. Będę jednak systematycznie informowała Was o nowych publikacjach związanych z naszym domem. Przepraszam za komplikacje i zapraszam do przeczytania najnowszego wpisu poświęconego zamontowanym niedawno oknom ze szprosami. Poprowadzi Was tam link zamieszczony nad poniższym zdjęciem.







POZDRAWIAM SERDECZNIE,
Sylwia

wtorek, 10 listopada 2015

A zaczęło się właśnie tak ...

Udało mi się pozbierać na komputerze zdjęcia z początków budowy. Zupełnie o nich zapomniałam, a teraz są jak znalazł po to, żeby Wam pokazać i bardzo krótko opisać jak to wyglądało od etapu podmurówki. Gdybym wiedziała, że przydadzą mi się na blogu, pewnie zrobiłabym nieco ładniejsze, ale najważniejsze, że w ogóle jakieś mam :)

Poniżej stan, w którym gotowe były fundamenty, podmurówka i całość zasypana piachem, który leżakował ponad rok..., a następnie hydraulik wykonał odpływy (na zdjęciach widać takie wystające szare rurki o różnej średnicy). Następnego dnia czekaliśmy już na dostawę betonu B-15, który wylany był na wysokość około 12 cm, czyli na wysokość jednego betonowego bloczka. Był to tak zwany "chudziak". Proces oczekiwania na spóźniony transport i wylewanie betonu poniżej ;)














A oto, jak mówi Ula, megamaszyna, czyli pompa podająca beton :)










Panowie z ekipy budowlanej starannie rozprowadzili beton i zadbali, aby zachował ten sam poziom na całej powierzchni.







Później, przez ponad tydzień, polewaliśmy beton wodą, żeby się dobrze związał i nie popękał. Ula twierdziła, że dzięki temu podlewaniu nasz dom urośnie... Byłoby fajnie, gdyby tak się stało ;)


Pod wszystkimi ścianami rozłożona była następnie warstwa izolacji poziomej. Na niej jeszcze jedna warstwa bloczka i znów kolejna warstwa izolacji. Później pierwsza warstwa pustaka H+H wymurowana została na tradycyjną zaprawę, aby wyrównać poziom wszystkich ścian. Kolejne warstwy klejone były specjalną zaprawą cienkowarstwową, przeznaczoną do tego typu pustaków.





Podmurówka przez cały okres budowy była odsłonięta, ponieważ na koniec zabezpieczyliśmy ją dysperbitem, a panowie murarze ocieplili ją styropianem i zamocowali specjalną folię kubełkową stanowiącą izolację pionową fundamentów. Później, po uprzątnięciu terenu ,obsypaliśmy ją piachem i ziemią, żeby wreszcie pozbyć się tych okopów wokół domu ;)






Prawie codziennie robiłam obchód i zbierałam wszelkie folie, sznurki, worki papierowe i inne śmieci. Na szczęście nie było tego aż tak dużo, ponieważ ekipa budowlana wykazała się niespotykana dbałością o porządek i również starali się jak mogli, żeby przynajmniej rzucać wszystko w jedno miejsce lub pakować w worki, które naszykowałam do tego celu. Praktycznie do momentu skończenia dachu nie miałam z nimi problemu w kwestii bałaganu. Naprawdę ułatwili mi bardzo końcowe sprzątanie, zbierali pozostałe deski i inne drewno, a nawet uprzątnęli trociny na stropie. Wiadomo, budowa to budowa i zawsze coś się poniewiera, ale widywałam takie, gdzie nie wiadomo było od czego zacząć to sprzątanie. Fachowcy z reguły wychodzą z założenia, że oni są od budowy, a nie od sprzątania. A do tego w naszym przypadku było tak, że kiedy zaczynały się jakiekolwiek prace na budowie, ja zostawałam sama, a mój mąż musiał wracać na obczyznę. Pewnie też dlatego moja ekipa postanowiła wspierać mnie w pilnowaniu porządku, bo widzieli, że biegam sama z tymi workami jak opętana :)


A tu już zalany strop, zbrojenie do słupów wejściowych i mąż-inwestor, który pięknie pomógł mi na koniec obsypać fundamenty i doprowadzić działkę do końcowego ładu na tym etapie. Jeśli chodzi o utrzymywanie porządku na działce, mój mąż jest w tym naprawdę dobry ;) Właściwie cała nasza trójka najlepiej bawi się właśnie przy takich drobnych pracach przy naszym domu. I dla nas i dla Uli są to zawsze miłe i pożytecznie spędzone chwile. Zwykłe skoszenie trawy jest super relaksem na świeżym powietrzu. To właśnie potwierdza moją teorię, że jest to nasze miejsce na ziemi... Latem lubię tam zaglądać nawet wtedy, kiedy nie mam nic konkretnego do zrobienia. Już czuje się tam jak u siebie.














System kominowy z Bolesławca, praktyczny, szybki w montażu, zajmujący mniej miejsca niż komin murowany. Do tego posiada ceramiczny wkład, więc jestem dobrej myśli jeśli chodzi o jego jakość.






I bloczki stropowe.






Las stempli podpierający strop. Widok z salonu na kuchnię.







Widok z naszej łazienki.









I widok z drzwi wejściowych. Kierunek - zachód.







To nasza droga dojazdowa.






I najbardziej zaangażowany pracownik, a właściwie pracownica :)






Tu już konstrukcja dachu.





I właśnie tak, w dużym skrócie, wyglądała tegoroczna przygoda z naszym budowaniem. Dużo pracy, sporo wydanych pieniędzy, ale też ogromna satysfakcja. Dla mnie była to świetna przygoda, ponieważ jestem wielką fanką budownictwa, wykończeń i aranżacji, dlatego przy kierowaniu pracami czułam się jak ryba w wodzie. Chyba minęłam się z powołaniem. Zamiast do laboratorium, powinnam na studiach skierować kroki na plac budowy ;)

Najważniejsze, że małymi kroczkami idziemy uparcie do celu...


POZDRAWIAM,
Sylwia



środa, 4 listopada 2015

Nasza budowa - projekt domu BURSZTYN

Witam wszystkich, którym nie obcy jest temat budowy domu oraz tych, którzy planują w przyszłości taką inwestycję :)


Jakieś pięć lat temu wybrałam spośród wielu dostępnych projektów dom z pracowni MG Projekt. A jego dumna nazwa to BURSZTYN. Po długim namyśle uznałam, że będzie to dla nas dom idealny i uważam tak do tej pory. Głównie dlatego, że był parterowy oraz miał w sobie potencjał do wprowadzenia licznych drobnych i większych zmian, które w konsekwencji sprawiły, że będzie dla nas funkcjonalny i komfortowy. Ale o wprowadzonych zmianach będzie troszkę niżej.


Nasza przygoda z jego budowaniem domu zaczęła się dwa lata temu, kiedy stanęły fundamenty i podmurówka oraz podłączyliśmy się do sieci wodociągowej. Później było 1,5 roku przerwy w pracach. Jednak planowanie tego przedsięwzięcia rozpoczęło się już jakieś trzy lata wcześniej. Pewnie większość z Was zna doskonale z autopsji te wszystkie procedury związane z działaniami geodety, prawem do własności, adaptacją, pozwoleniami, uprawomocnieniami itd. Istny tor przeszkód, a wiele z tych spraw załatwiałam w ciąży... Później już z córeczką w nosidełku biegałam po urzędach i innych instytucjach. U nas sprawa była o tyle bardziej skomplikowana, że musieliśmy uzyskać pozwolenie na budowę zjazdu z drogi wojewódzkiej, żeby mieć do niej legalny dostęp, bez którego nie dostalibyśmy pozwolenia na budowę (dla zainteresowanych jest to dodatkowy koszt w wysokości do 10 tys. złotych... - z budową włącznie). W końcu jednak się udało i prace powoli ruszyły do przodu. Dom leży 100 m od drogi, więc najpierw musieliśmy zająć się zrobieniem dojazdu, który byłby dostatecznie wytrzymały dla wszystkich ciężkich samochodów dostarczających materiały budowlane, beton, drewno itd.  

W oryginale projekt wyglądał tak: 



Projekt domu Bursztyn - wizualizacja frontu



Projekt domu Bursztyn - wizualizacja frontu




Jeśli chodzi o zmiany, które chcieliśmy wprowadzić w rozkładzie pomieszczeń, to główna dotyczyła garażu. Uznaliśmy, że jest on zbędny, ponieważ mamy dwa samochody, więc i tak musielibyśmy wybudować dodatkowy garaż. I takim sposobem został zastąpiony sypialnią, a duża łazienka powędrowała na lewo pod ścianę zewnętrzną (również w miejsce po garażu). Tym samym powiększył się nasz korytarz i jestem z tego powodu przeszczęśliwa. Druga zmiana to pomieszczenie gospodarcze przy wejściu. Z jego części zrobiliśmy spiżarkę z dostępem od strony kuchni, a druga część dołączyła do sieni, powiększając jej powierzchnię (w przyszłości sień i korytarz będą dzieliły przeszklone drzwi, ale jeszcze nie zdecydowałam jakiej szerokości, więc nie ma w tym miejscu na razie żadnej ścianki). Zrezygnowaliśmy też ze ścianek dzielących kuchnię i pokój dzienny, żeby optycznie powiększyć tą przestrzeń. Kolejna ważna zmiana, z estetycznego punktu widzenia, to wymiary okien. W sypialniach wszystkie pozostały z taką samą szerokością (1,5 m), ale parapety obniżyliśmy o 25 cm, więc obecnie znajdują się na wysokości około 62 cm nad docelowym poziomem wylewki ( mówiąc językiem ekip budowlanych - na 2,5 pustaka ;) . Trzymetrowe okno w pokoju dziennym zastąpiliśmy dwoma o szerokości 1,5 m (także obniżone o 25 cm). Okno w kuchni z 1,5 m szerokości zmieniliśmy na 2 m, żeby do domu wpadało więcej światła. Drzwi tarasowe zmieniliśmy na 2 m szerokości. W sypialni powstałej z garażu dorzuciliśmy jedno okno o szerokości 1 m. Takiej samej szerokości okno powstało także w dużej łazience (ta sama ściana.) Zrezygnowaliśmy z kominka między kuchnią a pokojem dziennym, ponieważ jego lokalizacja zupełnie do nas nie przemawiała i uznaliśmy, że szkoda marnować na niego miejsce w salonie, który tak na prawdę nie jest aż tak duży (30m2) żeby szaleć z budową kominka :) Tym sposobem odszedł nam jeden komin dymny, który zastąpił komin wentylacyjny. W projekcie dach nachylony jest pod kątem 24 stopni (wysokość ściany szczytowej 2,75 m), ale był według mnie zbyt płaski i szczyt podnieśliśmy o 30 cm. Wydawałoby się, że to niewiele, ale uwierzcie, że zmiana jest widoczna i do tego bardzo pozytywna. Dodatkowo w szczytach zrobiliśmy małe okna (75x75), żeby na strych wpadało trochę światła dziennego. Dodatkowe dwa wąskie okna dodaliśmy po obu stronach drzwi wejściowych - również w celu doświetlenia domu.

Poważniejsza zmiana w konstrukcji dotyczyła stropu drewnianego, który zamieniliśmy na prefabrykowany betonowy (TERRIVA). Wiązało się to z większą ilością ścian nośnych i wzmocnieniami w postaci trzech podciągów betonowych. Oprócz tego konstrukcja dachu zmieniła się z wiązarowej na krokwiową. Wymagało to przeliczenia materiałów, ale dzięki tej zmianie zyskaliśmy sporą przestrzeń na strychu do zagospodarowania.



Poniżej oryginalny rzut parteru oraz dla porównania zmiany, które wprowadziliśmy.


Bursztyn - rzut parteru








Dla mnie bardzo ważne były również zmiany w odległościach słupów zewnętrznych. Bez rozpisywania się o szczegółach, nieco powiększyliśmy dzięki temu powierzchnię werandy i zadaszonego wejścia. Ponadto, werandę powiększyliśmy o część elewacji południowej. Na zdjęciach weranda nie wydaje się zbyt duża, ale na żywo jest superwielka i o to nam chodziło ;)

Aktualnie dom znajduje się w tak zwanym stanie surowym otwartym. Dach jest odeskowany i pokryty bardzo dobrej jakości papą na welonie poliestrowym (zamiast papierowym), która według zapewnień sprzedawcy zapewni szczelność dachu przez kilka lat. Ekipa budowlana również ją chwaliła, więc jestem dobrej myśli.

Polecam prowadzenie zapisków z wydawanych kwot, ponieważ wtedy mamy jasną sytuację w sprawie kosztów i nie musimy się głowić i przypominać sobie ile co kosztowało. Wydatków jest tak wiele, że szybko się zapomina poszczególne sumy. Ja mam zapisane wszystko, począwszy od dokumentów, a skończywszy na ostatnich kilogramach gwoździ i wynagrodzeniu dla ekipy budowlanej.

Działka jest jeszcze nie do końca uporządkowana po budowie. Poniewierają się deski, niespracowane pustaki i druty, na środku podwórka leży kupka piachu, którą musimy wrzucić do fundamentów pod garaż, a taras służy jako przechowalnia pozostałego drewna. Ale postanowiłam skorzystać ze słonecznej pogody i sfotografować tegoroczny efekt końcowy. Kiedy posprzątam już wszystko, pokażę jak wygląda dom od środka. A na razie widok z zewnątrz:








































Osobiście cieszę się tym stanem jak małe dziecko, ale wiem, że jeszcze długa i ciężka droga przed nami, żeby przenieść przez próg walizki i usiąść w fotelu z filiżanką kawy... Mamy mnóstwo planów i marzeń związanych z tym domem, ale życie zweryfikuje w jakim stopniu uda nam się je zrealizować. Będę powoli dokumentować nasze działania budowlane. Może komuś z Was się przydadzą. 


Jeśli macie jakiekolwiek pytania w sprawie naszej budowy, chętnie na nie odpowiem. Bardzo polecam ten projekt. Od pięciu lat nie znalazłam lepszego :)


POZDRAWIAM,
Sylwia





sobota, 31 października 2015

W drodze do domu ...

   Witam wszystkich. Jestem Sylwia i jestem autorką drugiego bloga White Grey Pastels , którego również prowadzę od niedawna i jest zbiorem moich inspiracji wnętrzarsko-architektonicznych. Uwielbiam go prowadzić i wyszukiwać ciekawe aranżacje, ale nagle poczułam chęć opowiedzenia trochę szerszej historii wzbogaconej o własne zdjęcia i doświadczenia.

   Od dawna czytuję blogi, które w niezwykły sposób pokazują codzienne życie i pasję urządzania wnętrz. I nagle, nie wiedzieć czemu, postanowiłam również spróbować sił w uchwyceniu i opisaniu naszych bezcennych chwil spędzonych na wiciu wiejskiej oazy spokoju, czyli domu na który czekamy z utęsknieniem. Poprowadzę więc tego bloga z nieco innej perspektywy i pokażę naszą drogę do stworzenia i urządzenia naszych czterech kątów. Poza pracami wewnątrz domu, czeka nas również ogrom pracy na zewnątrz (jak to na wsi bywa...).

  Myślę, że będzie to dla mnie ciekawa blogerska przygoda, a za jakiś czas miły obiekt wspomnień. Sama nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od zaprezentowania naszej największej miłości, którą jest nasza córka. Ula ma trzy lata, jest moją asystentką we wszystkich czynnościach domowych i bez niej nie dałabym sobie z niczym rady ;) Jest również moim najczęstszym towarzyszem rozmów i jeśli trzeba, również lekarzem :)








   Z wielka przyjemnością będę opisywać nasze niespieszne postępy budowlane oraz to co dzieje się w międzyczasie. Mam nadzieję, że uda mi się robić to w ciekawy dla Was sposób. Zapraszam do obserwowania tego, co u nas na wsi piszczy... ;)


POZDRAWIAM,
Sylwia